12-16-2013, 11:38 AM
Najbardziej wkurzające jest to, że chłopak jak był zwykłym pracownikiem, to był ok.
A mnie wczoraj wkurzyły dzieciaki od sąsiadów. Wyobraźcie sobie jest ok.21.30, mój chłop siedzi w jednym pokoju przed komp., swiatło ma zaświecone. Ja leżę sobie po ciemku w drugim, bo mnie głowa boli - w pokoju z balkonem, z dobrym widokiem na zewnątrz. A tu nagle jak coś nie huknie. W okno, w którym świeciło się światło przywaliła duuuuża kula śniegu. Wiecie - cicho w domu, noc to odgłos okropny. Wypadłam od razu na balkon, tylko usłyszałam, że ktoś wpadł w tuje i tam stał. Czekam, słyszę, że biegnie wdłuż tych krzaczków. Na drodze zobaczyłam dwie osoby, poznałam, że to sąsiadka, córka kuzynki (19 lat) i jej koleżanka, też sąsiadka (18 lat). Pokazywały tym osobnikom w tujach, że ja na balkonie i gdzie mają uciekać. Szybko się ubrałam, poszłam do nich. Chłop patrzył z balkonu, gdzie poszli i kim są ci dwaj. Okazało się, że to syn mojej kuzynki i jego kolega (czyli po bracie tamtych dziewczyn, 17-latki). Podeszłam do nich. Oni już zdążyli do przystanku dojąć i tam stali. Pytam kto to rzucił - przyznał się syn kuzynki. Dlaczego - nie potrafił powiedzieć. Tylko jego siostra z taką kpiną powiedziała - "a co stało się coś?". Myślałam, że ją w łep strzelę. A tak wogóle to się jak podeszłam to nikt się nie odezwał - ani cześć, ani nic....
Nie było sensu z nimi dyskutować, poszłam prosto do kuzynki, powiedzieć jak jej dzieciaki się bawią. Ma z nimi pogadać.
A mnie wczoraj wkurzyły dzieciaki od sąsiadów. Wyobraźcie sobie jest ok.21.30, mój chłop siedzi w jednym pokoju przed komp., swiatło ma zaświecone. Ja leżę sobie po ciemku w drugim, bo mnie głowa boli - w pokoju z balkonem, z dobrym widokiem na zewnątrz. A tu nagle jak coś nie huknie. W okno, w którym świeciło się światło przywaliła duuuuża kula śniegu. Wiecie - cicho w domu, noc to odgłos okropny. Wypadłam od razu na balkon, tylko usłyszałam, że ktoś wpadł w tuje i tam stał. Czekam, słyszę, że biegnie wdłuż tych krzaczków. Na drodze zobaczyłam dwie osoby, poznałam, że to sąsiadka, córka kuzynki (19 lat) i jej koleżanka, też sąsiadka (18 lat). Pokazywały tym osobnikom w tujach, że ja na balkonie i gdzie mają uciekać. Szybko się ubrałam, poszłam do nich. Chłop patrzył z balkonu, gdzie poszli i kim są ci dwaj. Okazało się, że to syn mojej kuzynki i jego kolega (czyli po bracie tamtych dziewczyn, 17-latki). Podeszłam do nich. Oni już zdążyli do przystanku dojąć i tam stali. Pytam kto to rzucił - przyznał się syn kuzynki. Dlaczego - nie potrafił powiedzieć. Tylko jego siostra z taką kpiną powiedziała - "a co stało się coś?". Myślałam, że ją w łep strzelę. A tak wogóle to się jak podeszłam to nikt się nie odezwał - ani cześć, ani nic....
Nie było sensu z nimi dyskutować, poszłam prosto do kuzynki, powiedzieć jak jej dzieciaki się bawią. Ma z nimi pogadać.