Postcrossing Forum

Pełna wersja: To co nas raduje, wkurza, boli czyli wątek o naszych odczuciach
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Dawno mnie tu nie było.. W środę mam operację, także możeice trzymać kciuki Duży uśmiech Wytną co trzeba i mam nadzieje, ze bedzie spokoj. Bo tyle nerwow, ze masakra...

No i po Nowym Roku moze bede mogla wreszcie wrocic choc troszeczke do postcrossingu.. Moze bedzie kasa...


A co do prowadzacych - niektorych moich 'nie obchodzi' to ze z powodow zdrowotnych nie bedzie mnie caly grudzien i pol stycznia, maja to gdzies i to moj problem Oczko Na nic lekarskie papieryO matko Takze z tym koncertem to słaba opcja, chyba, ze masz wyjatkowo lajtowych wykladowcow, zielonakredka.
trzymam kciuki za powodzenie operacji, będzie dobrze Uśmiech

a co do wykłądowców - no cóż, u mnie ciężarnym studentkom nawet mówili "trzeba było się nie podkładać" Podejrzany
Też miałam taką, która dziewczynie z depresją, która miała wizyty raz na 2 tygodnie w czasie zajęć powiedziała, że "albo się ma depresję, albo się studiuje", a ciężarnej, która musiała iść leżeć w szpitalu - "albo się zakłada rodzinę, albo się studiuje" ;]
Noo... kurcze, zeby to byla ciaza to ja bym byla wniebowzieta, serio O matko No ale nic, są ludzie i l u d z i e, przez małe l Oczko
Dziś dostałem mikołajkowy prezent w ramach podobnej wymiany jak "Secret Santa". Niestety kompletnie nie trafiony (muzyka, której nie ścierpię...), w dodatku płyta jak z odzysku. Smutny Może któryś z mych "black-metalowych" znajomych skorzysta.
aaaa, w sobotę jak się włóczyłam po ruinach i ruinkach to poparzyło mnie jakieś zielsko w nogę i obie dłonie i pomimo smarowania wszelkimi specyfikami to dalej mnie to piecze niemożliwie... wszystko tam już zdechło, ale oczywiście jakieś trujące zielsko musiało przetrwać do tej pory Zły
Jak dobrze pójdzie to od czwartku będę udzielać korepetycji dziewczynie z trzeciej klasy gimnazjum - przygotowanie bieżące i do egzminu końcowego. Wprawdzie na drugim końcu Katowic - na Brynowie, ale odpowiednio doliczyłam z dojazd.

A pod tym: ,,jak dobrze pójdzie" kryje się to, że dziewczyna do mnie zadzwoni. Bo zadzwonił do mnie jej ojciec. Rozumiem oczywiście, że o 11:00 porządne dziecko jest w szkole i, że to rodzice wydają kasę na korepetytorów i oni się z nimi umawiają, ale ostrożności nigdy nie za wiele i zgodziłam się, ale oczywiście poprosiłam, by do mnie córka po południu zadzwoniła. Oficjalnie po to, by się z nią dogadać, co chce omawiać na pierwszych zajęciach, a nieoficjalnie również po to, by się przekonać, że pod wskazanym adresem w ogóle mieszka jakaś młoda dziewczyna, a nie jakiś zbokol. Poza tym mam zamiar się z nią umówić, by mnie odebrała z przystanku, będzie mi raźniej, niż wchodzić do obcego domu samej. Mówcie, że jestem nadwrażliwa, ale różne palanty chodzą po świecie. Wprawdzie wątpię, by ryzykował aż tak, podając pełny adres, no, ale.. lepiej dmuchać na zimne Uśmiech

Byłoby super jakby się faktycznie zdecydowała na korki ze dwa razy w tygodniu, to by oznaczało kolejne 2 - 2,5 stówki na miesiąc Uśmiech
"I thouth polish people were nice, but unfortunatly, I guess you're one of the several "black sheeps" all across the world.
The postcard that you left the unhappy comment "fuj xD niech się wstydzi Oczko" shows a lack of respect for other's.
The postcard itself was made for students of a portuguese school, to raise funds. Not something that suppossed to make fun of.
I feel sorry, for people like yourself.
I guess that the history of a country, doesn't teach good manners to its citizens."

- urocza wiadomość z rana,śmieszą mnie osoby,które oczekują jeszcze pochwał swoich "dzieł" Szczęśliwy
zresztą co ma historia Polski,do tego,że ktoś wysyła paskudne handmady,odpisałam "shame on you and your ugly stuff" i tyle Uśmiech
Cieszy mnie, że z tymi korkami odpaliło, we wtorki będę jeździć do dziewczyny na półtorej godziny Uśmiech No a to oznacza, że zawsze to jakieś 200 zł na miesiąc więcej Uśmiech Może i niedużo, ale jeden gość weselny za to jest Szczęśliwy A poza tym nie zapeszam, ale może się uda z pewną stałą pracą, na razie nie mówię co.
W każdym razie, Laura, powodzenia z pracą Oczko
tak drzwiami w prawą dłoń oberwałam, że mało palca nie złamałam...Niezdecydowany
Bawi mnie niesamowicie jeżdżenie rowerem w takich warunkach pogodowych (na Podlasiu jest dziś -10 stopni).
Nawet się Wam pochwalę jak wyglądam w drodze na uczelnię, a co! Duży uśmiech
[Obrazek: 481842_378342968924028_1736972859_n.jpg]

Hahaha.

Poza tym cieszą mnie niesamowicie swapy Serce
Poumawiałam się z ludźmi z Finlandii i dostaję Muminkowe różności! Anioł
zylia, jesteś kosmitka Duży uśmiech
Puścili mnie dzisiaj wcześniej z pracy, ruszyłam w końcu z pracami na zaliczenie z jednego przedmiotu i w ogóle jakoś tak w końcu jest w miarę ok Uśmiech
Gdyby nie ta zima :| To zdecydowanie nie dla mnie.
Ja w tym roku byłem chyba cholernie niegrzeczny. Jak forumowe (inny portal ofkors) mikołajki nie wychodzą, to te szkolne i rodzinne też. O matko Wiem, ze narzekanie w tych kwestiach jest rzeczą bardzo niestosowną, ale gdy starasz się, by drugiej osobie znaleźć coś, co się spodoba, a sam dostajesz prezent zrobiony taki, by "byle był' no to jak tu się nie burzyć? Jak można kupić komuś kalendarz na 2013, skoro wie się, ze ta osoba już ma- TAKI SAM. O matko "A no proszę, wiedziałem/am, ze gdzieś go widziałem/am, myślałem/am, że taki chcesz! To sprzedaj go na allegro.". O matko Albo słodycze. Osoba, która mnie wylosowała wiedziała, ze nie mogę ich jeść, ale musiała mi je dać. Bo to zawsze jest jakieś rozwiązanie....

Uwaga, otwieram nowy interes, od dziś sprzedaję używane (nie przeze mnie) prezenty! Cyklop

Nie chodzi oto, ze chcę dostawać jakieś cuda, po prostu liczę na to, ze osoba chociaż z deka przejmie się prezentem, a nie zrobi wszystko na "odwal się". I odechciewa mi się tej całej zabawy. Choć magia polega na dawaniu, a nie dostawaniu to nadal to nie to samo.
O matko Maxus - skądś to znam Zdezorientowany Nienawidziłami klasowych mikołajek. Nie dość, że zawsze losowałam kogoś, kogo nie lubiłam, albo dwa lata pod rząd wychowawczynie O matko (taaaak, rodzice wtedy ledwo przędli, ale przecież nauczycielce nie kupisz byle czego... ) to na kolegów, z którymi wymieniałam co najwyżej złośliwości (no cóż, w gimnazjum w klasie lubiłam już prawie wszystkich, ale w podstawówce to nie bardzo Duży uśmiech), to na jakąś bogatą dziewczynkę, która miała wszystko i kombinuj co jej dać, żeby pancia nie kręciła nosem.
A mnie z kolei prawie zawsze losował ktoś, kto robił prezent na odwal się, raz, to wręcz musiałam się upominać o mój własny prezent. Bo wylosował mnie chłopak, z którym w ogole nie gadałam, (wszyscy wiedzieli, kto kogo wylosował) ani on ze mną, wiedziałam, że się u nich nie przlewa specjalnie, a ma jeszcze brata, więc poszłam mu na rękę i powiedziałam, że ja sama przyniosę jakiś łancuszek/bransoletkę na tego szóstego grudnia i powiem, że to od niego, a jak jego rodzicę dostaną kasę, to mi przyniesie już na wigilę coś - nawet jak kupi słodyczy za te 15 zł to będę zadowolona. Nie, nie przyniósł nic aż do stycznia i w ogóle chyba myślał, że sprawa załatwiona. Dlaczego miałam być pokrzywdzona? Poszłam mu na rękę, ale czemu jako jedyna w klasie miałąm w ogole nie mieć prezentu? Dopiero kiedy mu powiedziałam, że to nie fair i chyba będę musiała przedstawić sprawę wychowawczyni... to mi przyniósł prezent Zły Jakiś zestaw wody kolońskiej i do golenia, który dostał jego ojciec albo brat ZłyZłyZły 14-stoletniej dziewczynce. Cholera, ja rozumiem, że może i kasy nie ma, ale raz wylosowała mnie najbiedniejsza dziewczynka w klasie, która sama chodziła do ochoronek środowiskowych i dostawała prezenty z MOPS-u i się nie wygłupiła - być może był to jej worek słodyczy z MOPS-u ale mi go dała i byłam bardzo zadowolona, bo nie było tego mało i nie były to byle jakie słodycze, a ten Ci z łaską da Brutala czy Bonda O matko

W ogóle u nas to zawsze było tak, że Ci, którzy byli dziani jak diabli byli losowani przez takich samym krezusów i później biedniejsze dzieci siedziały i udawały zadowolonych, bo dostali prezenty używane, po starszym rodzeństwie... a bogate chodziły i się chwaliły prezentami za 60 zł, gdy limit był 20. Do dupy to było. Idea sama w sobie fajna, ale naprawdę przykro było patrzeć na te biedne dzieciaki, które i tak dostały jakieś g.. od kogoś, kto tak naprawdę miał kasę, ale olał sprawę, bo ci, którzy naprawdę ją mieli i mogli zrobić fajny prezent, losowali takich samych bogatych. Trzy razy w ciągu tylu lat mikołajków byłam zadowolona O matko Trzy - na 9 lat O matko - Raz, właśnie z tych słodyczy od tej Basi, drugi raz wylosował mnie kolega - jego mama się przyjaźniła z moją - piątka dzieci, ale kobieta sobie wstydu nie narobiła - podpytała moją Mamę co chcę dostać i trzeci raz, kiedy mnie względnie bogata dziewczyna wylosowała i kupiła mi 1-wszą częśc Pottera.

A w liceum koleś to już był mistrzem O matko Limit 15 zł, zapytał co chcę: powiedziałm, że może jakieś 2 ładne ramki do zdjęć? W koncu w sklepach za 5 zł można by kupić nawet 3 w tej cenie, albo album na zdjęcia? Mógłbu kupić to i to w tej ceni. Dostałam plastykową jedną ramkę, która się zaraz w drodze połamałam - później się okazało, że z jakiegoś Popcornu czy czegoś takiego. Od kiedy skonzyłam liceum mam głęboko w nosie takie inicjatywy, bo zawsze kończyło się frustracją i stratą kasy. Dziękuję bardzo.

A! Ale dodam jeszcze, że chociaż mojej wychoawawczyni z podst. i gimnazjum wręcznie trawiłam, bo baba była dwulicową materialistką, faworyzującą dzieci bogaczy, to z Mikołajkami umiała pokazać klasę. Zawsze tak ,,oszukiwała" w losowaniach, że chyba znaczyła kartki najbiedniejszych dzieci - raz ,,wylosowała" właśnię tę koleżankę, która mi dała słodycze - to było świetne! Chociaż dziewuszka musiała mi oddać swoje słodycze, to dostała takli wypasiony prezent, że nie wiem czy nie ze stówę wszystko kosztowało. Jedyne pozytywne co pamiętam z Mikołajek Uśmiech
taa, my w technikum juz całkiem olaliśmy mikołajki klasowe, kupowaliśmy tylko jakiś drobiazg wychowawcy (w 35 osób nie było ciężko się złożyć nawet na prezent za 70zł) i to wszystko. ale w podstawówce i gimnazjum to pamiętam, że słabo z tym bywało O matko nawet nie pamiętam szczególnie żadnej sytuacji z tym związanym, wyrzuciłam z pamięci, zbyt mało istotne sprawy Szczęśliwy


za to w tym roku musiałam byc bardzo grzeczna, bo od mojego prywatnego świętego M. dostałam książkę Lema, i to nie byle jaką, bo "opowieści o pilocie Pirxie". mój święty M. dostał mały zestaw klocków Lego a Chałka (kot, jakby ktoś nie wiedział) nową zabawkę do robienia hałasu w nocy. i wszyscy szczęśliwi. no, może poza niewyspanymi człowiekami, ale kogo to obchodzi, mają swoje prezenty i nikt im nie zabrania z nich korzystać, więc... Cyklop
Klasowe Mikołajki? Na myśl przychodzi mi jeden rok w gimnazjum, wylosował mnie chłopak, który totalnie nie wiedział co miałby mi dać i umówiliśmy się, że po prostu da mi równowartość prezentu w gotówce Szczęśliwy Jakiś tam żal był, ale ogólnie byłam z takiego wyjścia zadowolona. I sytuacja z liceum, gdy dostałam zestaw świeczek z Jysk, które mi się wcale nie spodobały (chociaż jestem fanką świeczek!) od jakiejś osoby z którą zupełnie nie utrzymywałam kontaktu.
Ja w tym roku z prezentów na szóstego grudnia musiałam zrezygnować O matko Pod koniec listopada mój ma urodziny, siódmego grudnia brat ma urodziny, i na wigilię 9 osób, do tego mój Gad i dwoje małych dzieci. Spłukałabym się doszczętnie, gdybym jeszcze miała robić prezenty mikołajowe. Wypłaty za precle by mi nie starczyło O matko
A ja nie bardzo miałam kiedy kupić prezent na 6 grudnia i TŻ dostał takie sobie drobiazgi. Sam kupił mi super prezent, wręczony z cudowną dedykacją, więc było mi potem cholernie głupio. Nadrobię na 24 grudnia.
ja zarówno na mikołajki jak i na wigilię mam tylko mojego M. i kota, więc nie ma problemu. na święta też już prezent kupiłam i mam z głowy, o Szczęśliwy
Przekierowanie