jest takie miejsce w Bieszczadach, gdzie czas zatrzymał się dawno temu i nadal można poczuć się jakby było to dzikie miejsce, do którego przybywają wyrzutki z całego kraju, które wolność sobie ponad wszystko umiłowały.
gdzie można wypić wino z kija z lodem, które siecze nieprzytomnie i przeczytać w księgach potężnych łańcuchami do stołu przytwierdzonych historie mniej lub bardziej niemoralne, ale z życia wzięte. i pomimo swojej wulgarności w sens życia się bardzo głęboko zagłębiających.
gdzie gra stara dobra muzyka, barman jest po to, żeby ludzie mu się mogli wyżalić, a diabły spoglądające z każdego zakątka pilnują, żeby wszystko się układało.
gdzie przy barze stoi dziewięć stołków ponumerowanych, upamiętniąjących dziewięciu wspaniałych z Bieszczadu, którzy stanowili sedno tego miejsca, zakapiorów którzy choć zagubieni w swoim życiu do samego końca znaleźli w Bieszczadach spokój i stanowili barwnych gości upiększających wieczory.
gdzie cała rzeczywistość i współczesność zostaje po prostu za progiem, by można było się całą piersią rozkoszować duchem tych wciąż jeszcze trochę dzikich gór.
to miejsce to Siekierezada w Cisnej, która swoje imię wzięła od tytułu książki jednego z bardziej znanych bieszczadzkich zakapiorów, Edwarda Stachury. a o dziewięciu wspaniałych można sobie przeczytać
tutaj. smutne to historie, ale dające zarówno do myślenia, jak i nadzieję.
wiem, że to trochę mało pedagogiczne i raczej nie dla młodzików, ale jak dla mnie to jedno z ważniejszych okołobieszczadzkich miejsc, które zawsze rekomenduję