Z samym czytnikiem miałam kontakt mocno prowizoryczny - na zajęciach dotyczących pracy z czytelnikiem z dysfunkcją wzroku, w oddziale miejskiej biblioteki z sekcją dla osób niewidomych i słabo widzących pokazywali nam ten ,,bajer" Nie powiem, wyglądało na wygodniejsze w obsłudze niż komputer + adobe reader/ word, bo przede wszystkim można się z tym nawet położyć, powiększyć tekst itd. Na pewno duża zaletą jest jak piszesz jego lekkość i pojemność, ja zawsze zgarniam burę od rodziców, że jak bym mogła to na wyjazd na wakacje zapchałabym samochód do polowy książkami i muszę się ograniczac, w przypadku czytaka takiego problemu nie ma.... ale i tak wolę książkę tradycyjną. E-booków na kompie NIENAWIDZĘ, przeczytałam w swoim życiu tylko dwa dłuższe e-booki - Harry'ego Potter częśc 5 i część 6, nie liczę krotszych popierdółek, które musiałam przeczytać na studia, albo doczytywania zakończeń książek, które już musiałam oddać. Męczą mnie te elektroniczne litery. Dla mnie, ksiązka to blok papieru, z okładkami, fajnie jeszcze jak ma kapitałkę, z zakładką ( Z DDK
już się do nich przyzwyczaiłam). Może pachnieć nowością, a może się rozwalać na 100 części tak jak mój Germinal, może być żółta, wygięta, zaczytana - wolę taką o stokroć niż tekst w internecie, na i-phonie czy czymkolwiek, nawet najlepszy sprzęt nie zastąpi szeleszczenia papieru i mówię to z pełną odpowiedzialnością bibliotekarki
Ale za to uwielbiam audiobooki, których większość osób nienawidzi - ale tylko, gdy lektorem jest mężczyzna o miłym, głębokim, najllepiej typowo radiowym albo teatralnym głosie, ksiązki Zafona czytane osobiście a ksiązki Zafona przesłuchane w interpretacji Fronczewskiego - wsio rawno!